piątek, 19 lipca 2013

Smokiem w jaja

Anime na którym wychowało się pokolenie młodych ludzi. Głównie chłopców,, bo dziewczynki oglądały "Czarodziejkę z Księżyca". Arcydzieło japońskich umysłów. Dragonball.
 


Zaczyna się niezbyt poważnie od młodości Goku, dzieciaka z małpim ogonem, poznaje przyjaciół i zwiedza świat w poszukiwaniu tytułowych smoczych kul. A te magiczne przedmioty zebrane razem przywołują smoka Shenrona, zdolnego spełnić życzenie. Jakiekolwiek, od wskrzeszania po wyczarowanie majteczek.
Goku nie jest jedynym, który pragnie smoczych kul, stają mu na drodze różni źli ludzie, organizacja Red Ribbon. Niejeden tyłek zostanie skopany. I to jak! Dragonball to adaptacja battle mangi pod tym samym tytułem dlatego kręci się wokół walki. Bohaterowie trenują, zdobywają nadprzyrodzone zdolności (Superman wymięka) ratują świat.

A im dalej tym lepiej. Seria Z jest moją ulubioną, gdyż pojawiają się w niej fajniejsze czarne charaktery (Vegeta rulez), walki są albo spektakularne, albo epickie, a poziom rozpierduchy na ekranie ledwie mieści się w starszych telewizorach.

Ponadto sylwetki wojowników przyprawiają o kompleksy. To twardziele, którzy równie dobrze mogliby nosić dresy i rządzić na dzielni. Dzięki ich postawie odbiorca uczy się walczyć- gdzie zaboli najmocniej, jak kimś rzucić. A przy tym mobilizuje się do ciężkich ćwiczeń, naśladując bohaterów Dragonballa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz