piątek, 19 lipca 2013

Podążając za Poe

Starość nie radość. Z wiekiem słabnie kondycja fizyczna, przy bardziej emocjonujących działaniach trzeba uważać na rozrusznik serca, no i oczywiście gorzej jest ze wzrokiem. Skłonność do alkoholu wcale nie pomaga w utrzymywaniu dobrej formy, tak jak emerytura spędzana w łóżku. W dodatku praca w FBI, gdzie łapało się seryjnych morderców i psychopatów, zostawiła ślad na psychice. Cóż, gdy twój ostatni morderca ucieka z więzienia trzeba zwlec się z łóżka, odświeżyć i ruszać w pogoń. Ale Ryan Hardy (w tej roli Kevin Bacon) to twardziel jakich mało.

Sytuacji Ryana nie ułatwia fakt, że spał z byłą żoną socjopaty („cnotka” czekała na rozwód z mężem, by skonsumować znajomość z Hardym). A Joe Carroll kocha swoją żonę jak nikogo innego. Dla tego profesora literatury angielskiej, specjalizującemu się w twórczości Edgara Alana Poe miłość i śmierć mają wyjątkowe znaczenie. Ponadto ma pomysł na ciekawą książkę, a na jej bohatera wybiera swojego nemezis Ryana. A że Joe jest szalenie inteligentny, przystojny, a przede wszystkim charyzmatyczny udaje mu się jeszcze w więzieniu, korzystając z internetu (Facebook?) zebrać grupę lojalnych wyznawców, morderców gotowych spełnić jego wolę. Kult Joe Carrolla.

Stary człowiek, a może
Tak zawiązuje się akcja serialu „The Following”. Każdy odcinek to kolejny rozdział książki Joe Carrolla, podsycony podobieństwami do dzieł E.A. Poe. Pełen napiętej walki między Hardym a Carrolem, który perfekcyjnie zaplanował przebieg wypadków, zostawiając miejsce na niespodzianki. A tymi niespodziankami są akty zabójstw popełniane przez popleczników socjopaty. Współpracujący z FBI jako konsultant Ryan Hardy szybko przekonuje się, że nikomu nie może ufać. Poczynając od sąsiadów Claire Matthews, byłej żony Joe, po nianię Joeya, pierworodnego socjopaty. Nawet funkcjonariusze służb bezpieczeństwa nie są pewniakami bez reszty oddanymi śledztwu. Poszczególne epizody serialu to kolejne rozdziały książki Joego, dla którego jest ona magnum opus, żywą książką, której scenariusz pisze życie.

Sam Ryan nie jest człowiekiem łatwym w obejściu. Praca zespołowa jest dla niego pojęciem abstrakcyjnym, najchętniej sam by wszystkich złoczyńców powystrzelał i stłukł gołymi rękoma. Z przydzielonym do opiekowania się Ryanem (czytaj: dbaniem, by nie zrobił nic niezgodnego z procedurami) jest Mike Weston. Ryan od razu obdarzy Mike'a szorstką, męską przyjaźnią, wręcz do zdarcia skóry z tyłka. Pozostałych członków zespołu traktuje jak przydupasów, którzy będą robić co im każe, mimo iż Hardy nie jest dowódcą zespołu. Wierzy w swoją nieomylność jako specjalisty od Joe Carrolla, sprawnie łączy działania członków kultu z poszczególnymi utworami Poego, trafnie odczytuje poetyckie metafory i przesłanie. Mimo to jest krok do tyłu za Joe, a pościg nie idzie mu zbyt dobrze. W dużej mierze to wina słabego serca - nieraz z wysiłku zadyszy się jak pies i chwyci się za pierś z bólu. Cóż nie każdy śledczy jest jak Tommy Lee Jones w „Ściganym”.

Joe, Poe i znajomi
I nie każdy igra z inteligentnym socjopatą jakim jest Joe Carroll. Ten czarujący przystojniak ma w sobie coś co powoduje, że inni chcą za nim podążać. W dodatku potrafi to wykorzystać- oczarowywanie studentek swoimi płomiennymi wykładami, sprawia, że te przestają być czujne. A właśnie młode dziewczyny upodobał sobie Joe, tworząc z ich śmierci sztukę. Ta niesamowita charyzma sprawia, że nawet jeśli powie komuś, że musi się poświęcić i zginąć, to ten zrobi to z największą ochotą. W dodatku Joe łatwo przechodzi od ciepłego, miłego tonu, do lodowatego. Dzięki charyzmie wokół Carrolla zgromadziło się tyle osób, psychopatów i morderców wierzących w każde jego słowo. Są to ludzie, którzy chcą naśladować morderstwa swojego idola, wierząc w przesłanie jakie kryje się za twórczością Edgara Allana Poe i jej interpretacją w wykonaniu Joe Carrolla. I bezrefleksyjnie podążają po jego śladach.
A Joe Carroll w poezji i nowelach Poe widzi szaleństwo. Z „Kruka” bierze wydłubywanie ofiarom oczu, zwierciadeł ludzkiej duszy, z innych utworów symbole, takie jak latarnia morska. Niektórzy członkowie kultu przyjmują pseudonimy, będące imionami postaci z utworów np.: Roderick, który jest drugą osobą po Joe w kulcie. W zbrodniczych aktach Ryana doszukuje się inspiracji Poe - do „Maski Czerwonego Moru”, „Czarnego Kota”, „Beczki z Amontillado”. Joe Carroll wyszedł z założenia, że szaleństwo, śmierć to sztuka, w ten sposób rozumiał Poego i tak wykładał jego twórczość. A Poe wierzył, że sztuka jest zbawienna dla duszy, a nie w jej szaleństwo. Na szczęście po swoim idolu Carroll nie przejął alkoholizmu i zamiłowania do narkotyzowania się, zdarza mu się jednak wypić szklankę whiskey.
Członkowie kultu to osoby w różnym wieku, różnej rasy, zawodu, pozycji społecznej. Pochodzą z odmiennych środowisk, ale każde z nich jest skażone złem, które kiełkuje dzięki ciepłym słowom socjopaty. Uwalniają z siebie zło tak jak Emma, która zabija swoją matkę. W kulcie nie ma miejsca na wahanie, wszystko jest dopięte na ostatni guzik, a niepowodzenia są wręcz nie do pomyślenia. Ale zdarzają się, wtedy każdy jest zdany na siebie. Takie zachowania, o dziwo, zaskakują innych członków, którzy żyją w iluzji przyjaźni. Jednostka jest niczym liczy się całość. Carroll niespecjalnie przejmuje się konfliktami w swoim otoczeniu, może dlatego, iż jest ich niewiele pozwala sobie na bagatelizowanie sprawy. Ponadto nadaje to wydarzeniom dodatkowej nieprzewidywalności oraz przydaje się w lekturze dotyczącej ludzkich słabości.

Policjant, morderca i Królewna Śnieżka
W pamięć zapada gra trzech osób. Przede wszystkim Kevina Bacona, którego twarz pasuje do styranego, byłego agenta FBI. Na dobrą sprawę nie udawał zmęczenia po dłuższej pogoni przez las za mordercami. Ponadto wydobywa się z niego szorstkość i oschłość w relacjach z innymi, co świetnie portretuje Ryana Hardy'ego. Świetny występ zaliczył James Purefroy (ostatnio grał m.in. w filmie „John Carter”). Udało mu się ukazać Joe Carrola jako charyzmatycznego lidera kultu, troskliwego ojca i kochającego (na swój sposób) męża. Wspaniale wypadła Valorie Curry, grająca Emmę (wyglądem przypominała Królewnę Śnieżkę z „Dawno, dawno temu”). Emma jest bardziej nieprzewidywalna niż Joe, jest większą psychopatką. Może to przez jej niewinną buzię, albo dlatego, iż skłonny jestem ufać kobiecie? Gra Curry w „The Following” robi lepsze wrażenie niż w „Sadze Zmierzch: Przed świtem część 2”, gdzie wcieliła się w Charlotte.

Wciągająca lektura
Fabuła książki Joe Carrolla, a zarazem serialu opiera się na eksponowaniu słabości jednostki. Carroll chce wyeksponować słabostki Ryana, pokazać go jako złamanego człowieka nieustannie poddawanego próbom. Co wybierze- życie własne czy życie swojej siostry? Jak daleko jest w stanie posunąć się żeby złapać Joe? Na próbę zostanie wystawiona lojalność Ryana wobec współpracowników, a zarazem zdrowy rozsądek i ego. Joe bezlitośnie wykorzysta uczucie Ryana do Claire, jego instynkt opiekuńczy oraz klątwę, jaką rzekomo obłożona jest rodzina Hardych z Ryanem włącznie.
„The Following” to serial trzymający w napięciu do ostatniej sekundy. Nigdy nie możemy być pewni co Ryanowi zgotował Joe. I chętnie przyglądamy się jak ten ostatnie tworzy żywą literaturę, inspirowaną E.A. Poe.
Tak jak fan Johna Lennona nie powinien czytać „Buszującego w zbożu” tak entuzjaści twórczości Edgara Allana Poe nie powinni oglądać „The Following”. Serial może wydać im się zbyt inspirujący.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz