sobota, 28 września 2013

Gorsze niż gra

Kiedy Andrzej Sapkowski wyrażał zgodę na adaptację "Wiedźmina" zapomniał powiedzieć producentom jednego: tylko tego nie spierdolcie.


Serial powstał równolegle z filmem "Wiedźmin", większość odcinków to zaadaptowane opowiadania z tomów "Ostatnie Życzenie" i "Miecz przeznaczenia". Jednak niektóre opowiadania zostały okrojone i potraktowane po macoszemu ( "Wieczny Ogień").


Z głównym bohaterem też jest problem- wiedźmiński miecz to katana co zupełnie nie pasuje do realiów uniwersum stworzonego przez Sapkowskiego. Nie mówiąc o minach jakimi raczy widza Michał Żebrowski. Zdecydowanie nie udało mu się wcielić w zabójcę potworów jest zwyczajnie za miękki na zabijakę.

Najgorzej jest z potworami, które straszą sztucznością. Strzyga, skolopendromorf, mimik czy kikimora są wyraźnie gumowe i niedopracowane. Widocznie tylko na to pozwalał budżet. Przez to walka wiedźmina z potworami nie budzi zachwytu, ba, w ogóle żadnych emocji, nie to co w opowiadaniu. Szczególnie jeśli chodzi o strzygę, bodajże najtrudniejszego przeciwnika Geralta z opowiadań. Przemoc w serialu jest wręcz śmieszna, gdy widać jak nienaturalnie wiedźmin walczy kataną z przeciwnikami uzbrojonymi na średniowieczną modłę. Niekiedy widać, że ostrze nie dosięga człowieka, a ten pada martwy.

Na uwagę zasługuje ścieżka dźwiękowa, która pasuje do realiów i jest najmocniejszym puntkem produkcji. Na plus można zaliczyć, że zachowano sens wiedźmińskich historii. Mimo to takiemu Gwynbleiddowi powiem dwa słowa: Va fail.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz