wtorek, 1 kwietnia 2014

Jak poznałem najgorsze zakończenie sitcomu?

Nie warto oglądać serialu "Jak poznałem waszą matkę"! Przynajmniej nie dla emocji płynących z oczekiwania na finałowe spotkanie miłości życia przez Teda.

Ile można czekać?

To pytanie zacząłem sobie zadawać w okolicach szóstego sezonu. Twórcy serialu po kawałku odsłaniali pewne sytuacje, które miały tworzyć romantyczną atmosferę i pozwalające widzom zastanawiać się kim jest wybranka Teda. Zostawienie miejsca na domysły jest w porządku, pozwoliło wykreować i zintegrować fandom produkcji, każdy miał własne teorie z którymi chętnie się dzielił. Akcja dziewiątego sezonu "Jak poznałem waszą matkę" ma miejsce w Farhampton gdzie Barney i Robin biorą ślub, na którym jak wcześniej mogliśmy się dowiedzieć Ted poznał matkę swoich dzieci. Ta świadomość nie pozwalała cieszyć się w pełni humorem i zabawnymi sytuacjami do jakich dochodziło między bohaterami. Tak, nawet zamykanie gagów ciągnących się przez kilka lat jak "co robi Barney?" czy "Slap Bet" nie powoduje zwykłej radości i podniecenia, ba, nawet nie pozwala cieszyć się uczuciem kompletności i zmierzania produkcji do końca. Przez cały czas trwania perypetii paczki w Farhampton widz nie może sobie pozwolić na spuszczenie pary, co zwykle byłoby zaletą, a w tym wypadku strasznie wadzi i wręcz powoduje ból wraz ze znudzeniem. Ostatni odcinek (podwójny jak to lubię mówić) jest za długi, wprowadza dodatkowe kwestie odciągające uwagę od meritum i przez to jest irytujący.


Szok, czyli po co to?

Tak mogę wyrazić swoje zwątpienie w końcówkę serialu. Okazała się ona tak oderwana i zwyczajnie naciągana. Kompletnie niweczy ona sens serialu, wywraca go, wręcz na usta ciśnie się zarzut wobec stacji o skok na kasę, gdyż produkcja mogłaby być znaaaaaacznie krótsza i wcale by jej to nie zaszkodziło. Zakończenie sensu nie ma, a może jestem w fazie wyparcia lub zwyczajnie zbyt głupi, żeby go dostrzec. Moim zdaniem nie byłoby większej różnicy gdyby zdecydowano się skończyć HIMYM szóstym sezonem, a nawet wcześniej. Z jakiej paki postanowiono tak zagmatwać sytuację? Żeby zaskoczyć widza? To im się udało, ale niestety niezbyt pozytywnie.

Waści skończyli, wstydu nie oszczędzili

Zakończenie sprawia, że wszelkie nagromadzone emocje opadają z siłą młota pneumatycznego i zmieniają się w zniesmaczenie jak po zjedzeniu starego tuńczyka. Czuję, że zrobiono ze mnie wała, a tak się nie godzi. Mogę jedynie mieć nadzieję, że twórcy nauczą się na błędzie i nie popełnią go przy serialu "Jak poznałam waszego ojca".   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz