piątek, 30 stycznia 2015

Najbardziej spiracony serial

"Hej, hej, hej to o piratach ballada!" – tak można podsumować serial "Black Sails", należy jednak pamiętać, że w pirackich balladach jest mnóstwo rumu, kobiet, zdrady, skarbów i przemocy. Przy okazji wydało się, iż oglądałem "Fineasza i Ferba". 



Akcja serialu zaczyna się od tego co najlepsze, czyli napadu na statek kupiecki, widzianego z perspektywy atakowanych. Wtedy poznajemy tchórzliwego, aczkolwiek sprytnego Johna Silvera, który chowa się w ładowni. Nie jest tam sam, towarzyszy mu okrętowy kucharz przechowujący wyrwaną kartkę z dziennika kapitańskiego. Arrrrr, zapowiada się niezła historia! 

W trakcie abordażu Silver zabija kucharza i podaje się za przedstawiciela tego zawodu, dzięki czemu może dołączyć do pirackiej załogi samego kapitana Flinta. Piraci nie są mili, łagodni, ani nawet trzeźwi, jak to piraci. Wyjątkami wśród załogi są oficerowie – pan Gates, Billy Bones, pan Dufresne, Singleton i sam kapitan Flint. Już od początku podróży z piratami Silver zauważa, że panująca na "Morskim Koniu" atmosfera daleka jest do idealnej. 

Fabuła serialu pełna jest zdrad, intryg, chciwości, pijaństwa i rozpusty. Wszystko to na Karaibach, a zwłaszcza na będącej przystanią piratów wyspie Nassau (Tortuga jest przereklamowana). W produkcji nie brakuje postaci prawdziwych, istniejących piratów jak Charles Vane, Jack Rackham czy Anne Boney. Kluczową postacią jest jednak nie Silver, ale kapitan Flint, tak samo inteligentny jak bezwzględny i konsekwentny. Flint jest piratem, który mierzy wysoko, pragnie okraść największy statek na świecie Urca da Lima, przewożącą złoto z kolonii do Hiszpanii i zostać Królem Piratów. Cel nie jest łatwy do osiągnięcia, jednakże Flint nie boi się zaryzykować wszystkiego, choćby zaufania załogi.

Niewiarygodne wrażenie robią dynamiczne bitwy morskie. Strzały z armat, abordaż i zniszczenia statku zostały bardzo dobrze odwzorowane. Autorzy zadbali o odpowiednią scenografię, zanurzającą widza w klimat serialu. Podobnie jest z językiem postaci nie rzucają parodystycznymi gadkami jak "do kroćset" tylko zwyczajnie bluźnią (ale tonem, od którego ciarki przechodzą po plecach).  Podobnie bardzo klimatyczna jest muzyka, a zwłaszcza genialne intro! Znakomicie wpasowuje się w akcję serialu. 





Tydzień temu ruszył drugi sezon "Black Sails" i już pierwszy odcinek pokazuje, że warto było czekać, a w dodatku niewiarygodnie zaostrza apetyt na następne pirackie przygody. Jeśli kiedykolwiek marzyłeś o zostaniu piratem, prawdziwie wolnym człowiekiem, nie czekaj i daj się porwać "Black Sails"! Ahoj przygodo! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz