poniedziałek, 10 lutego 2014

Detektywi Luizjany

Detektyw (True Detective) to jeden z najlepszych seriali kryminalnych jakie widziałem. Po obejrzeniu trzech odcinków jestem pod ogromnym wrażeniem z paru względów.

Po pierwsze narracja. Historia opowiadana jest w dwóch czasach: Marty i Rust opowiadają historię rozwikłania tajemniczego morderstwa z 1995 roku. Ich wywiady są nagrywane osobno, detektyw Papania i major Gilbough przysłuchują się temu mogąc porównywać wersje wydarzeń. Główna oś fabularna to śledztwo w sprawie zabójstwa wyglądającego na mord rytualny. Komentarze Rusta i Marty'ego dotyczące tego wydarzenia są wygłaszane z perspektywy czasu, ale widać,  że nie różnią się od postaw jakie wtedy podjęli.

Główni bohaterowie to różne, silne charaktery. To Marty (Woody Harrelson), żonaty, posiadający dwójkę dzieci i kochankę jest tym normalnym. Natomiast zarówno przesłuchujących jak i widza najbardziej interesuje postać Rusta (Matthew McCounaghey). Rust jest facetem z problemami, który nie bardzo pasuje do otoczenia. Pochodzi z Teksasu, a Luizjana to zupełnie inny świat. Rust myśli nieszablonowo i postrzega rzeczywistość w odmienny sposób niż Marty. Dla Rusta religia to żerowanie utalentowanych krasomówców i piarowców na ludzkiej naiwności. Według niego wierzący to ludzie, którzy "strach i pogardę przekazali despocie", po to by żyło im się lepiej. Tak wygląda katharsis. Ma też osobliwe, ale nie bezsensowne poglądy co do miłości i przyjaźni. Trzeba przyznać, że jego liberalne i przesycone chłodnym racjonalizmem myśli z jednej strony wydają się być nie do wcielenia w życie, z drugiej trudno nie przyznać mu racji. Ponadto dzięki takiemu a nie innemu postrzeganiu świata Rust jest świetnym detektywem dla niezwykle tajemniczej sprawy z jaką ma do czynienia.

Aktorzy filmowi niezwykle rzadko biorą udział w produkcji serialu, a jak już decydują się na rolę to pokazują pełnię swej klasy. Tak jest w przypadku Kevina Spacey (House of Cards), Jeremy'ego Ironsa (Rodzina Borgiów) i Kevina Bacona (The Following). Regułę potwierdzają Woody Harrelson i Matthew McConaughey. Obaj znakomicie wypadają w swoich rolach i to właśnie oni stanowią o sile serialu. Podźwignęli ciężar produkcji opartej na postaciach, w które się wcielili.

Znakomicie oddany został klimat stanu Luizjana. Świetnie wprowadza weń czołówka serialu. Można szybko zorientować się jaki to stan- bagna, kościoły, kempingi- wszystko to kojarzy się z Luizjaną. Istotne jest także podejście ludzi do kwestii wiary czy rodziny.  



Niesamowite jest napięcie jakie towarzyszy oglądaniu odcinków. Długo, długo jest spokojnie, sprawa rozwiązywana jest powoli, spory nacisk kładziony jest na życie i przemyślenia głównych bohaterów. To właśnie sprawia, że widz nawet nie zauważa kiedy kończy się odcinek, a zakończenie jest sporym rozczarowaniem. Chciałoby się zobaczyć więcej, a tu trzeba czekać tydzień na kolejny epizod. Taka reakcja towarzysząca serialom jest jak najbardziej pożądana i świadczy o sile produkcji. Nie jest to serial, który ma dostarczyć rozrywkę szerokiej publiczności, raczej jest to coś dla ludzi lubiących myśleć w trakcie seansu, a także po. Z pewnością poszerza horyzonty intelektualne.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz