piątek, 17 lutego 2017

Czy w Belle Epoque jest coś pięknego?

Jana Edigeya-Koryckiego nie było w Krakowie 10 lat - w tym czasie był marynarzem. Wrócił w rodzinne strony na pogrzeb swojej matki, planując zemstę na Kompanii Wschodnioindyjskiej. Ups, przepraszam, to nie ten serial!






Zemsta nie jest głównym motywem "Belle Epoque", nie jest też nim patologiczna chęć pójścia do łóżka z własną siostrą jak to jest w "Tabu". Właściwie polski serial nie ma żadnego większego motywu. Ot, bohater chce po prostu uczestniczyć w pogrzebie i wracać tam skąd przybył. Odwiedza swojego przyjaciela Henryka Skarżyńskiego, który prowadzi własne laboratorium, w dodatku kryminalne. To właśnie u niego poznaje szefa policji Jelinka (z wąsem, którego pozazdrościłby mu każdy Janusz) i mimochodem pomaga w rozwikłaniu śledztwa. Może nie tak mimochodem, bo odkrywa powiązanie między niedawno znalezioną odciętą głową, a śmiercią matki. Geniusz!

Wątek kryminalny jak na polskie warunki został zrealizowany nieźle. Problem polega na tym, że jesteśmy przyzwyczajeni do nieco bardziej dynamicznych kryminałów amerykańskich pokroju CSI, NCIS itp. Narzucone ramy czasowe nie pozwalają na finezję w kwestii fabularnych twistów (jest jeden, ale taki z rodzaju klasycznych), ani na wymyślenie naprawdę skomplikowanej zagadki jak to jest w przypadku "Sherlocka". Nie zmienia to faktu, że przydałoby się dopakować trochę więcej akcji i emocji, samo szybkie gadanie nie wystarczy, by przykuć widza na dłużej. Momentami gra aktorska wręcz woła o pomstę do nieba, ale taki mamy klimat.


Dedukcja to niejedyny talent Naszego Sherlocka Edigeya-Koryckiego. Jan jest także niezwykle utalentowanym bawidamkiem. Raz sypnął groszem na noc z prostytutką w wynajmowanym pokoju hotelowym, a potem chciała mu dać na kreskę! 

Niewątpliwie serial zasługuje na miano pięknego. Ujęcia zrealizowano bardzo dobrze, daje się poczuć klimat Krakowa z początku XX wieku. Wrażenie robią przede wszystkim kostiumy, męska widownia doceni zwłaszcza te noszone przez kobiety. Po prostu miodzio!

Konsternację budzi pierwsza scena pojedynku między Janem a Lucjanem, bratem Konstancji, dziewczyny Edigeya-Koryckiego. Nie wiemy dlaczego się pojedynkowali, wiemy że to spowodowało wygnanie zwycięzcy. Chyba miała być jakaś intryga związana z tym wątkiem, ale ukazano nam, że z oddali jakiś facet mierzył z karabinu, czyli w sumie sprawa była ustawiona. Pojawiają się w związku z tym pytania: kto to ustawił? kto zastrzelił Lucjana? o co chodzi? Niestety przez pokazanie postaci strzelca potencjał został zmarnowany. Szkoda.


W ogólnym rozrachunku nie jest tak dobrze jak byśmy chcieli, ale to pierwszy odcinek, jeszcze możemy całej produkcji dać szansę. Ja to zrobię, choćby po to by podziwiać widoki (krajobrazu też).


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz